ocalić od zapomnienia

4 sierpnia 2018r. (sobota) zmarł nagle wieloletni Dyrektor Szkoły Podstawowej w Przysieku mgr Marian Strzelecki. Msza święta, której przewodniczył ks. profesor Czesław Kustra, odbyła się w kościele parafialnym w Przysieku w środę 8 sierpnia 2018r. Śp. Dyrektor Strzelecki został pochowany w rodzinnej mogile na cmentarzu na ul. Wybickiego w Toruniu. Podczas Mszy ks. Profesor przypomniał, że w czasie ostatniej kolędy Dyrektor wspominał, że zamierza (lub zaczął) pisać książkę historyczną o Przysieku....

Poniżej przedstawiono garść fotografii z pogrzebu śp. Dyrektora Strzeleckiego. Czy książka na temat historii Przysieka lub Szkoły Podstawowej w Przysieku powstaną? Myślę, że warto skończyć to, co zostało zaczęte.....

Przypomnijmy, że śp. Dyrektor Strzelecki był z wykształcenia geografem. Wbrew powszechnie panującej opinii, nie był on pierwszym powojennym dyrektorem Szkoły w Przysieku. Była nią śp. Pani Kilanowska.

Poniżej fotografie okna pokoju Dyrektora, który mieszkał na poddaszu szkoły. Z uwagi na to, że zdarza mi się czasami biegać na lotnisko, musiałem więc przechodziłem obok szkoły. Często w tym oknie paliło się światło.......

___________________________________________________________

Pamięci Zbyszka

Z ogromnym żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Zbigniewa Piskalskiego, współzałożyciela i pierwszego Prezesa Klubu Honorowych Dawców Krwi PCK przy Urzędzie Gminy Zławieś Wielka.

Zbigniew Piskalski urodził się 28 marca 1948 roku w miejscowości Wójcin koło Strzelna. Gdy miał 14 lat rodzina przeprowadziła się do Bydgoszczy. Tam też uczęszczał do szkoły zawodowej. Wyuczony zawód ceramika pozwolił mu podjąć pracę w Cegielni w Bydgoszczy. W wieku 21 lat ożenił się z Panią Stanisławą i od tego czasu swoje losy związał z naszą gminą Zławieś Wielka, zamieszkując w Toporzysku. Urodziło mu sie troje dzieci: Lidia, Tomasz i Lucyna. Syn tuż po urodzeniu zachorował na sepsę. Stan dziecka był ciężki, potrzebna była dla niego krew. W tym momencie rozpoczął się dla Pana Zbyszka nierozerwalny związek z honorowym krwiodawstwem. Podjął osobiste zobowiązanie, że jeśli jego syn wyzdrowieje dzięki anonimowym krwiodawcom, to on sam będzie odtąd oddawał krew, a tym samym ratował życie innym. Przyrzeczenia dotrzymał, a idea honorowego krwiodawstwa zajmowała w jego życiu jedno z najważniejszych miejsc.

W 1996 roku pojawiła się inicjatywa zrzeszenia krwiodawców z terenu naszej gminy Zławieś Wielka w jednym klubie HDK. Przy przchylności ówczesnego wójta Gminy Zławieś Wielka Pana inż. Tadeusza Smarza 8 czerwca 1996 roku odbyło się pierwsze spotkanie, na którym uchwalono powstanie Klubu Honorowych Dawców Krwi PCK przy Urzędzie Gminy Zławieś Wielka. Pan Zbyszek został prezesem klubu i pełnił tę funkcję do 2003 roku. Pomimo rezygnacji z tej funkcji, honorowe krwiodawstwo odgrywało nadal bardzo ważną rolę w jego życiu. Nawet, gdy zdrowie już mu nie pozwalało na oddawanie krwi, to czynnie angażował się w sprawy działalności klubu. Z jego inicjatywy wiele osób przekonało się do idei honorowego krwiodawstwa i wstąpiło w szeregi klubu. Bardzo dbał o to, aby honorowi krwiodawcy czuli się doceniani za swoją działalność ratowania ludzkiego życia. W tym miejscu trzeba wspomnieć, że jednej z ulic w Złejwsi Małej nadano nazwę Honorowych Dawców Krwi.

Zbigniew Piskalski dał się poznać jako osoba, która umiała jednoczyć i integrować nie tylko krwiodawców, ale również sąsiadów czy lokalną społeczność do podejmowania i realizowania różnych inicjatyw. Jego pasją, oprócz honorowego krwiodawstwa, były książki o tematyce historycznej. Uwielbiał również gotować.

Po długiej chorobie zmarł 14 marca 2019 roku. W ostatniej jego drodze towarzyszyli mu oczywiście krwiodawcy z pocztem sztandarowym. Pochowany został na cmentarzu w Złejwsi Wielkiej 16 marca 2019 roku. Za swoją działalność na rzecz krzewienia idei honorowego krwiodawstwa został uhonorowany odznaczeniami "Kryształowego serca" oraz "Zasłużony dla Zdrowia Narodu"

Autor: Agnieszka Drzewiecka

___________________________________________________________

7 czerwca 1999 roku miała miejsce pielgrzymka Papieża Jana Pawła II do Torunia. W godzinach przedpołudniowych Papież odprawił Mszę świętą na lotnisku w Bydgoszczy w której uczestniczyło ok. 500 tys. wiernych. Następnie ok. godz. 17 udał się na lotnisko do Torunia. Później ulicami Gagarina, Sienkiewicza, Kraszewskiego udał sie do Pałacu Biskupiego na ul. Łaziennej. Po krótkim odpoczynku ponownie powrócił na toruńskie lotnisku, gdzie została odprawiona uroczysta Msza święta. Uczestniczyło w niej ok. 300 tys. wiernych praktycznie z całej diecezji toruńskiej. (dla przypomnienie Toruń liczy ok. 180 tys. mieszkańców). Poniżej przedstawiono 20 fotografii z tego wydarzenia. Autorem zdjęć jest Pan Czesław Jarmusz, któremu niezmiernie dziękujemy za wyrażenie zgody na ich udostępienie. Część z nich została wykorzystana do kalendarza na rok 2020, który jest poświęcowy Ojcu Świętemu z racji mijającej w 2019 roku XX-stej rocznicy Jego wizyty w Toruniu, jak do tej pory pierwszej i ostatniej.

Dużo trudności zajęło nam zebranie materiału z tego wydarzenia. Trwało to ok. pół roku. Minęło tylko albo aż 20 lat od tego wydarzenia, a takie trudności w znalezieniu materiałów wystąpiły. Dopiero w Zasobach Specjalnych Biblioteki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu natrafiliśmy na znaczny zbiór zdjęć, które zostały przekazane przez Pana Czesława Jarmusza Bibliotece UMK. Pan Czesław Jarmusz nie miał jednak akredytacji ówczesnych władz do archiwizacji - kronikarstwa tego wydarzenia, dlatego też zdjęcia wykonywane przez niego były ze znacznej odległości od Papieża.

W chwili pisania tych słów (jesień 2019 roku) Pan Czesław jest no wiekowym człowiekiem. Ma za sobą ok. 50 lat pracy jako fotograf. Jest na emeryturze oczywiście. Cały przekazany bibliotece zbiór fotografii liczy ok. 1000 zdjęć. Bez akredytacji ciężko było mu przemieszczać się po Toruniu, by uchwycić te drogocenne chwile. Myślę, że przemieszczał się pieszo (lub nawet biegiem). Bez akredytacji aut nie przemuszczano - ze względów bezpieczeństwa.

Jeszcze tylko dopowiem, że ucieszył się on z tego pomysłu - troszkę mnie to rozbawiło. Zawsze mamy jakiś wariant B, w przypadku np. wystąpienia braku danych materiałów. Jednak okrągła rocznia tego wydarzenia wymaga nawet, aby o tym na nowo przypomnieć.

___________________________________________________________

1 maja 2019 roku zmarła Izabela Skrybant-Dziewiątkowska, wokalistka zespołu Tercet Egzotyczny. Byłem w ogródku, gdy usłyszałem w radiu sąsiadki (czytaj Radio Maryja) tę informację. Zdziwienie i smutek był olbrzymi, tym bardziej, że dosłownie chwilę wcześniej widziałem w Auli UMK w Toruniu plakaty zapowiadające jej koncert na maj. Miałem nawet zamiar kupić bilety na ten koncert, oczywiście dla Mamy. Ja byłem tylko raz na koncercie Tercetu Egzotycznego, Mama chyba trzy razy. Toruń był bliski Pani Izabeli, ponieważ jej Mąż pochodził z Torunia, więc często tu powracała. Cóż powiedzieć - wielka strata. Pani Izabela urodziła się na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej w Łukowcu Wiszniowskim (obecnie Ukraina) 28 maja 1938 roku. Po II wojnie światowej zamieszkała we Wrocławiu. Zdaje się w 2017 roku miasto Wrocław zorganizowało wielki koncert zespołu Tercet Egzotyczny z okazji 55-lecia jego istnienia. Gdzieś w necie można poczytać, posłuchać, że pół roku przed śmiercią nastąpiła znaczna poprawa jej stanu zdrowia. Wydawało się, że walka o życie jest wygrana..... Zdjęć z koncertów Tercetu nie mamy wiele. Poniżej znajduje się garć zdjęć z koncertu, który miał miejsce 8 lutego 2009 roku w Auli Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Może ktoś rozpozna siebie, mimo upływu już wielu lat. Byłem na tym koncercie. Było dwukrotne bisowanie. Koncert zakończył się po godzinie 20:00, długo trwał. Ludziom się bardzo podobało. Za zasługi dla kultury polskiej Pani Izabela została odznaczona Krzyżem Zasługi oraz medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".

___________________________________________________________

Ostatnie pożegnanie ks. Janusza Rzucidło...

Źródło: www.michalici.pl

Msza św. pogrzebowa została odprawiona w kościele Matki Bożej Królowej Aniołow na warszawskim Bemowie. Pochowany został w krypcie zakonnej w Markach k. Warszawy. Pozostanie w naszej pamięci.

Śp. Ks. Jan Eugeniusz Rzucidło CSMA (1932-2023) zmarł 6 paździerrnika 2023 roku w domu zakonnym w Warszawie o godz. 15:10 w liturgiczne wspomnienie św. Faustyny. Przeżył niespełna 91 lat, w tym 70 lat jako zakonnik i 59 lat jako kapłan. Ks. Jan Rzucidło urodził się 9 grudnia 1932 roku w Poznaniu. Do szkoły podstawowej uczęszczał w czasie wojny w Strudze (1939-1944) i w Pawlikowicach (1944-1946). Szkołę średnią ukończył w Bydgoszczy. Przyjęty do nowicjatu Zgromadzenia w 1952 r.

Pierwsze złożył śluby 2 sierpnia 1953 roku, a wieczyste 2 sierpnia 1956 roku. Studia filozoficzno-teologiczne ukończył w Instytucie Teologicznym Księży Misjonarzy w Krakowie w 1964 roku. W tym też roku, 25 lutego przyjął święcenia prezbiteratu z rąk ks. bpa Juliana Groblickiego. Przez 3 lata pełnił obowiązki kierownika pedagogicznego w Zakładzie Wychowawczym „Caritas”, w którym wcześniej jako kleryk przez 2 lata pracował. W Grodzisku Mazowieckim, Wołominie i Kosinie i Toruniu był wikariuszem parafialnym. Funkcję przełożonego domu i proboszcza par. Św. Michała Archanioła w Toruniu spełniał przez 3 lata (1974-1977). Dwukrotnie był proboszczem w Górsku – w sumie 20 lat. Z Górska został skierowany do Miejsca Piastowego na kustosza kościoła zakonnego, a nieco później na kapelana w domu generalnym sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Warszawie (1997-2004). Od 2004 r. do śmierci mieszkał w domu zakonnym w Warszawie na Bemowie.

Na ile mu zdrowie i siły pozwalały, angażował się w duszpasterstwo w miejscowej parafii. Dużo się modlił, zwłaszcza koronką do Miłosierdzia Bożego. W relacjach z otoczeniem ciepły, serdeczny, cieszący się z każdych odwiedzin współbraci i parafian. Msza św. pogrzebowa była odprawiona 9 października o godz. 11:00 w kościele parafialnym Matki Bożej Królowej Aniołów w Warszewie, po czym ciało zostało przewiezione do Marek i złożone w krypcie zakonnej na cmentarzu parafialnym przy ul. Cmentarnej. Dziękujemy Bogu za długie i bogate życie naszego współbrata, śp. Ks. Jana, a Jezusa Miłosiernego prosimy o włączenie go do wspólnoty zbawionych w niebie. Jezu, ufam Tobie.

Zdjęcia: Agnieszka Drzewiecka.

Więcej na: www.michalici.pl

___________________________________________________________

Dnia 28 stycznia 2021 roku w 62. roku życia i 37. roku kapłaństwa odszedł do Domu Ojca długoletni proboszcz ksiądz kanonik Władysław Erdmański.

Po 24. latach pracy w Gostkowie osierocił naszą parafię. Trudno nam uwierzyć w to co się stało. Ksiądz Władysław Erdmański urodził się 13 czerwca 1959r. w Jeżewie. Święcenia kapłańskie przyjął 27 maja 1984r. w Pelplinie i trafił na parafię na bydgoskim Fordonie, gdzie pozostał przez 5 lat. W 1989r. przeniesiono Go do parafii w Grudziądzu i swoją posługę sprawował tam do 1990 roku. Trzecią parafią do której został skierowany była parafia na toruńskim Rubinkowie.

Ostatnią, czwartą parafią była parafia p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Gostkowie, gdzie został proboszczem. Był człowiekiem pełnym humoru. Lubił śmiać się i żartować. Pozostawił po sobie pamięć, wdzięczność parafian, serdeczność i uśmiech, którymi wszystkich darzył. Był dobrym proboszczem, troszczył się o parafian, nikogo nie pozostawił bez pomocy, wsparcia choćby dobrym słowem, radą i pocieszeniem. Dbał o świątynię. W ramach unijnych środków dokonał renowacji wnętrza kościoła. W ubiegłym roku pobudował kapliczkę poświęconą św. Janowi Pawłowi II. Sprawował pieczę nad kołami Żywego Różańca. Współorganizował pielgrzymki do sanktuariów rozsianych na polskiej ziemi. Przez wiele lat był kierownikiem pieszych pielgrzymek na Jasną Górę. Miał w sobie dużo empatii, serdeczności dla wiernych. Głosił Słowo Boże, w którym dominowała refleksja na temat rodziny, roli człowieka we współczesnym świecie, jego obaw, lęków i wątpliwości. Poszukiwanie dobra, odnajdywanie Boga, pogłębianie wiary i tych wartości, które przybliżają nas i umocnią we wspólnocie parafialnej. Chętnie angażował się w różnego rodzaju imprezy środowiskowe. Zależało Mu na tym, aby integrować lokalną społeczność. W czasie dożynek często celebrował Mszę świętą, brał udział w Orszaku Trzech Króli wcielając się rolę jednego z nich. Zawsze przyjmował zaproszenia na uroczystości organizowane w pobliskiej szkole w Turznie. Chętnie współpracował z Moto Gostkowo (Stowarzyszenie Motocyklistów) oraz wspierał zbiórki WOŚP. Parafianie wspominają także Jego ciepło i otwarte serce. Dla każdego, bez wyjątku.

Dnia 9 lutego 2021 roku z udziałem wielu kapłanów wśród których pracował, kolegów z Seminarium, wiernych z naszej parafii, delegacji, odbył się pogrzeb zmarłego księdza proboszcza. Mszy świętej pogrzebowej przewodniczył i Słowo Boże wygłosił ordynariusz naszej diecezji JE ks. bp. Wiesław Śmigiel. Ciało zmarłego ks. proboszcza spoczęło na miejscowym cmentarzu wśród zmarłych kapłanów pracujących w parafii Gostkowo. Z głębokim bólem żegnamy ks. kan. Władysława. Będzie nam Cię brakowało. Z Domu Ojca patrz na nas, wspieraj i kieruj w drodze do Boga, byśmy po ziemskiej wędrówce mogli się z Tobą ponownie spotkać. Będziemy pamiętać o Tobie w naszych modlitwach.

WIECZNY ODPOCZYNEK RACZ MU DAĆ PANIE, A ŚWIATŁOŚĆ WIEKUISTA NIECHAJ MU ŚWIECI. NIECH ODPOCZYWA W POKOJU WIECZNYM. AMEN.

Autor: Eugeniusz Giergielewicz

Zdjęcia: Anna Bieniek

___________________________________________________________

Pożegnania: ks. Bogdan Gospodarczyk CSMA

Po długoletniej chorobie – łącznie z zaawansowaną cukrzycą i przeszczepem nerki, a ostatnio z powikłaniami po koronawirusie – odszedł po nagrodę do Pana, w dniu 17 czerwca 2021 roku, w Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus w Warszawie.

Pochodził z parafii pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Błotnicy (diecezja radomska). Urodzony 21 stycznia 1968 r. w Białobrzegach k/ Radomia. Po ukończeniu Szkoły Podstawowej w rodzinnej miejscowości zgłosił się do michalickiego Niższego Seminarium Duchownego w Miejscu Piastowym. Świadectwo dojrzałości uzyskał w 1986 roku. W tym samym roku rozpoczął formacje nowicjacką. Pierwsze śluby zakonne złożył 16 lipca 1987r. w Pawlikowicach, a wieczyste 29 września 1992 r. w Krakowie. Studia przygotowujące do kapłaństwa ukończył w 1994 r. w Instytucie Teologicznym Księży Misjonarzy w Krakowie. Również w Krakowie przyjął święcenia kapłańskie 2 maja 1994 r. z rąk bpa Jana Chrapka.

Pomimo słabego zdrowia podjął pracę duszpastersko-katechetyczną w pełnym wymiarze w Krośnie (1994-1997), Górsku k/Torunia (1999-2008), w Młochowie k/ Nadarzyna (2008-2017). Ostatnie lata życia spędził w naszym domu zakonnym na warszawskim Bemowie (2017-2021), pracując – w miarę możliwości – w duszpasterstwie parafialnym, szczególnie w kancelarii parafialnej. W Zgromadzeniu pełnił także posługę wychowawcy w Niższym Seminarium Duchownym (1997-1999), prefekta domu zakonnego w Młochowie (2008-2010) i ojca duchownego (2014-2017). Posiadając uzdolnienia artystyczne, podjął w 2000 roku studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Cieszył się zawsze dobrą opinią współbraci i przełożonych. Z obowiązków wywiązywał się bardzo dobrze. Sumienny, odpowiedzialny, wrażliwy, uczynny, kochający kapłaństwo i pracę duszpasterską. Cierpliwy w znoszeniu choroby (już od 1991 roku). Przeżył 53 lata, w życiu zakonnym 34 lata, w kapłaństwie 27 lat. Niech Miłosierny Jezus, któremu oddał swoje życie i do którego upodobnił się w cierpieniu, przyjmie Go do swojej chwały.

Uroczystości pogrzebowe śp. ks. Bogdana Gospodarczyka CSMA odbyły się w dniu 19 czerwca 2021 r. Eucharystia została sprawowana o godz. 12:00 w kościele pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Aniołów, a następnie ostatnie pożegnanie na cmentarzu parafialnym w Młochowie.

Z uwagi na to, że wielu znało księdza Bogdana, a niewielu z nas mogło być na jego ostatnim pożegnaniu, postanowiłem przelać na papier transmisję z Uroczystości pogrzebowej (za www.michalici.pl) w formie stenogramu, przecież nie wszyscy mieszkańcy naszej gminy Zławieś Wielka mają dostęp do internetu – myślę tu w szczególności o osobach starszych. Tym bardziej, że ks. Bogdan, gdy posługiwał w ówczesnej parafii w Górsku spotykał się z mieszkańcami zarówno Rozgart, Starego Torunia, Przysiek, Błotek, oczywiście Górska Ośrodka, Smolna, Górska Leśniczanki i częściowo Czarnego Błota, które to miejscowości wchodziły wówczas w skład parafii Górsk.

Na wstępie tej Uroczystości ks. biskup Piotr Jarecki powiedział m.in.: „Moi kochani, gromadzimy się na Świętej Liturgii, ażeby modlić się w intencji kapłana św. p. księdza Bogdana. To przede wszystkim Bogu dziękujemy za jego życie, za jego posługę kapłańską, za jego umiłowanie Boga, za jego umiłowanie Kościoła i za jego umiłowanie kapłaństwa. Już od młodych lat związany był z chrześcijaństwem, z Kościołem, począwszy od Niższego Seminarium. Ale na jedno chciałem zwrócić uwagę: przede wszystkim dziękujemy, że uczył nas, jak słyszę od współbraci, przeżywania krzyża choroby w pogodzeniu i w łączności z Panem Bogiem. Wierzymy, że ten krzyż choroby on łączył z cierpieniem Chrystusa i nadawał temu krzyżowi choroby wymiar zbawczy. Odszedł do Pana w wieku 53 lat. 27 lat kapłaństwa, a 34 lata życia zakonnego. Tak sobie pomyślałem, że powinienem dużo modlić się w jego intencji, ponieważ tyle samo ile on lat kapłaństwa to ja mam lat biskupstwa - 27. Może nie raz zastanawiamy się, dlaczego tak młodo odszedł do Pana? Jest wiele pytań, na które nie znamy odpowiedzi. Ale te najtrudniejsze, na które nie znamy odpowiedzi, powinny jeszcze bardziej w nas pogłębić zawierzenie Bogu. Bóg wie lepiej! My wierzymy, po swoim życiu, pięknym życiu kapłańskim, do końca duszpasterzował, także duszpasterzował pięknem, bo był uzdolniony w tej dziedzinie, będzie orędował za nami, ażebyśmy także przeszli przez ziemię wierni Bogu, jego nauce, jego przykazaniom, krocząc drogą nawrócenia przez ziemię do Niebieskiej Ojczyzny. Niech Pan przyjmie go do swojej chwały”.

Homilię wygłosił jeden z współbraci zakonnych, którego nazwiska nie znam. Powiedział on: „A w pokoju pod dwójką na pierwszym piętrze korytarza naszego warszawskiego Domu Zakonnego mieszkał ks. Bogdan. I tam w pokoju pozostała sztaluga z dokończonym obrazem. I szuflada z pędzlami i farbami została zamknięta. A wcześniej zawsze była otwarta. Bo życie jest sztuką, bo przeżyć pięknie życie może ten, kto we wrażliwy sposób potrafi odczytać Boży plan, drogę zbawienia. I trzeba pozwolić Bogu by wygrywał na stronach duszy przepiękną melodię. Pociągając miłością, zachwycając wdziękiem i oczarowując pięknem stworzenia. Dokończony obraz i zamknięta szuflada z pędzlami i farbami to znak pewnego końca. I stajemy wobec dobrego Boga i mądrych tego świata z pytaniem: Boże, dlaczego śmierć? Dlaczego 53-letni młody człowiek, który 30 lat chorował, musiał odejść z tego świata. Nie zbadane Boże wyroki. Ojciec Święty Jan Paweł II tak pisał w Tryptyku Rzymskim: „I tak przechodzą pokolenia, nadzy przychodzą na świat i nadzy wracają do ziemi z której zostali wzięci.” Papież dodawał: „Zatrzymaj się. To przemijanie ma sens. Ma sens. Ma sens. Niezwykłą. Jest to tajemnica ludzkiego przemijania. Tajemnica ludzkiego życia.” Radość kołyski i narodzin, potem szczęście wzrastania. Doświadczenie, jak człowiek nabywa umiejętności i zdolności, życiowej mądrości. Jak otwiera się na to, co Bóg daje. A potem wielka tajemnica odchodzenia. Zamykania kolejnych kart. Kochani moi, Chrystus, jak dzisiaj przeczytaliśmy w tym krótkim, ale jakże głębokim fragmencie Ewangelii wg św. Jana, wyraża niezwykłe pragnienie Swojego Serca. Jakże wielka jest ta miłość Chrystusa, który pragnie by wszyscy, których dał mu Ojciec byli razem z nim. Tam gdzie On jest. Aby widzieli Jego chwałę. Aby doświadczali niezwykłej pełni Bożej Miłości. Jesteśmy głęboko przekonani, że właśnie w tę Tajemnicę Miłości jest wpisane życie, powołanie, kapłaństwo, życie zakonne, człowieczeństwo śp. Księdza Bogdana. I ta niezwykła tajemnica, tajemnica cierpienia. My jako kursowi koledzy mogliśmy od samego początku IV roku studiów widzieć i obserwować jak Pan Bóg powoływał go z każdą chwilą coraz to bardziej do bycia apostołem cierpienia. Apostołem krzyża. I nigdy nie było na jego twarzy ni w jego słowach rozgoryczenia i smutku, niezrozumienia. Ale zawsze to przekonanie, że cierpienie jest po coś. To myślenie śp. księdza Bogdana wpisuje się w doskonały sposób w słowa św. Jana Pawła II, które skierował do młodzieży w Denver w 1993 roku. „W naszym ludzkim doświadczeniu śmierć jest wrogiem życia. Wbrew wszelkim mocą śmierci i wszystkim fałszywym nauczycielom, Chrystus wciąż ofiaruje ludzkości jedyną prawdziwą i realną nadzieję. Dzięki temu, że przyjął naszą ludzką kondycję, Jezus Chrystus może przekazać wszystkim życie. Życie, które ma w sobie. Aż do ostatniego oddechu. Życie głębokie. Życie Bogiem i z Bogiem. Przesączone Jego niezwykłą Miłością. Odkrycie, kontynuuje św. Jan Paweł II, zbawczego sensu cierpienia w zjednoczeniu z Chrystusem przeobraża to przygnębiające poczucie. Wiara i uczestnictwo w Cierpieniach Chrystusa niesie w sobie tę wewnętrzną pewność, że człowiek cierpiący dopełnia braki udręk Chrystusa. Że w duchowym wymiarze Dzieła Odkupienia służy, podobnie jak Chrystus, w zbawieniu swoich braci i sióstr. Nie tylko jest więc pożytecznym dla drugich, ale co więcej, spełnia służbę niczym nie zastąpioną.” Cierpiący świadek. Bolejący i chorujący człowiek wpisuje się w misję niezwykłą świadectwa, którą wyraził Zbigniew Herbert w „Przesłaniu Pana Cogito”: „Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach. Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch. Ocalałeś nie po to, aby żyć. Masz mało czasu. Trzeba dać świadectwo. Trzeba dać świadectwo.” Doskonale zdawał sobie z tego niezwykłego posłannictwa sprawę ks. Bogdan. Poprzez posługę w parafialnej kancelarii, bycie ze współbraćmi, poprzez sakrament pokuty i pojednania. Poprzez sprawowaną Eucharystię, udzielana Komunię Świętą. Jakżesz bardzo cieszyło do każde rozgrzeszenie. Jak bardzo bolał, gdy przychodził do kancelarii parafialnej człowiek, któremu nie mógł za dużo pomóc. Tak mu się wydawało po ludzku. Ale wiem, że w głębi serca, wtedy ofiarował kolejne swoje ukucia w walce z cukrzycą. Jakżesz rzeczywistość choroby, śmierci ks. Bogdana wpisuje się w to, co kardynał Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, powiedział o procesie odchodzenia Jana Pawła II. „Jego choroba, którą dzielnie znosił, uwrażliwiła wszystkich na ludzkie cierpienie. Na wszelkie cierpienie fizyczne i duchowe. Nadał cierpieniu godność i wartość dającą świadectwo, że o wartości człowieka nie stanowi jego skuteczność czy wygląd, lecz wartością jest on sam. Ponieważ został stworzony i umiłowany przez Boga. To najwyższa wartość. Człowiek stworzony i umiłowany przez Boga. Posłany w życie.”

Kochani moi, dzisiaj boli wiele serc, bo serce Mamy, rodzeństwa, najbliższej rodziny, naszej zakonnej rodziny, a także tych wszystkich, którzy są przyjaciółmi, bądź parafianami w palcówkach na których pracował ks. Bogdan. Ale jesteś my głęboko przekonani, że w tajemnicy jego cierpienia i jego śmierci Bóg sam przyjmuje go do Siebie i czyni z niego naszego orędownika. Ufamy mocno, jak mówił jeden z współczesnych myślicieli: ”wierzę, iż na tamtym świecie, po przejściu na drugi brzeg wychodzi po człowieka Pan Jezus, a zaraz potem zjawiają się bliscy, którzy kochali nas tutaj na ziemi. I, że na pewno od tej chwili nie należy się lękać, bo śmierć zawsze jest sprawą Bożą”. Poczytuję sobie jako wielką łaskę, że Pan Bóg dał mi przyjaciela – kolegę w osobie księdza Bogdana. Już od Niższego Seminarium, od 15-stego roku życia, czas studiów, choroby, wielu telefonów i to wyjątkowe spotkanie w piątek przed tygodniem, kiedy Bogdan zadzwonił. Rozmawialiśmy wcześniej każdego dnia i powiedział: „To wszystko się kończy…. Ja już nie dam rady…. Chcę podziękować za wszystko tobie, wszystkim kapłanom, braciom zakonnym, klerykom, całej michalickiej rodzinie zakonnej za dar braterstwa i niezwykłą sympatię. I za to, że mnie znosili w cierpieniu. Chcę przeprosić za wszystko, co było złe. Jeżeli kogokolwiek czymś uraziłem. I zobowiązał: „Proszę cię – masz o tym ludziom powiedzieć” Jeszcze druga wyjątkowa łaska. To wtorek przed czwartkową śmiercią księdza Bogdana. Gdy wraz z siostrami rodzonymi siostrami Michalikami byliśmy przy przebywającym w śpiączce naszym współbracie. Pozostaje obraz schorowanego, cierpiącego człowieka. Bezradnego wobec rzeczywistości, słabości organizmu ludzkiego i zbliżającej się śmierci. Ale jednak pogodnej twarzy. Człowieka, który wiedział dokąd idzie. I wiedział gdzie zmierza. „To przyjaciel – pisał Karol Wojtyła we fragmencie drugiej części „Wybrzeża pełnego ciszy” utworu „Pieśń o Bogu ukrytym” – to przyjaciel. Ciągle wracasz pamięcią do tego poranka zimą. Tyle lat już wierzyłeś, wiedziałeś na pewno. A jednak nie możesz wyjść z podziwu. Pochylony nad lampą, w snopie światła wysoko związanym. Nie podnosząc swej twarzy, bo po co? I już nie wiesz, czy tam, tam daleko widziany , czy tu w głębi zamkniętych oczu jest tam. A tutaj nie ma nic prócz drżenia. Oprócz słów odszukanych z nicości. Ah, zostaje ci jeszcze cząstka tego zdziwienia, które będzie całą treścią wieczności”. Obrazów odchodzenia do wieczności szukamy u naszych świętych. Bo to jedyny moment, w którym człowiek pozostaje sam z sobą w pełni prawdy o swoim życiu, o historii ludzkiego losu. O swoim dobru i słabości, niegodziwości grzechu przed dobrym Ojcem, pełnym Miłosierdzia Bogiem. W czwartek 30 września 1897 roku umierała święta Teresa od Dzieciątka Jezus. Umierała na gruźlicę wykrytą u niej rok wcześniej. W łóżku w zakonnej ifirmarii leżała nieprzerwanie od kilku miesięcy. Nieustannie kaszlała. Dusiła się. Bardzo często nie mogła spać. Swoje rozmowy z nią spisywała na bieżąco matka Agnieszka, jej rodzona siostra i jednocześnie przełożona klasztoru w którym Tereska mieszkała. To dzięki tym relacjom wiemy, jak wyglądały ostatnie dni, ostatnie godziny i ostatnie tchnienie małej świętej. „Kaszle i kaszle, tak jak lokomotywa kiedy wjeżdża na stacje. Ja także dojeżdżam do stacji, która nazywa się Niebo. Już daje znać” powiedziała Tereska kilka miesięcy przed śmiercią. O śmierci mówiła niemal non stop. Pana Jezusa nazywając upragnionym złodziejem, którego przyjścia nie może się doczekać. Często też, wyobrażała sobie Niebo, na które czekała i za którym tęskniła. :Tak wspaniale wyobrażam sobie Niebo, że często zastanawiam się, czym Pan Bóg po mojej śmierci zdoła mnie zaskoczyć? Mówiła w maju. Dzień jej śmierci nadszedł we wrześniu. 30 września. Kolejny dzień po wielkich mękach nieustannego kaszlu i duszenia. Matka Agnieszka notuje, że Teresa była wyczerpana, z trudnością oddychała. Była u kresu sił. „O Matko, zapewniam cię, że kielich jest pełen po brzegi, ale Pan Bóg mnie nie opuści na pewno”. Za chwilę dodała: „ja jestem małym dzieckiem, które już nie może więcej. Nigdy nie przypuszczałam, że można tyle cierpieć”. Kochani moi, ufamy mocno, że Pan Bóg, który powołał do kapłaństwa, życia zakonnego i do niezwykłego misterium cierpienia naszego przyjaciela, współbrata, księdza Bogdana, teraz trzyma go w swoich dłoniach. Są najbliżej jak tylko można. Widział Chrystusa pod postacią eucharystycznego chleba, ilekroć białą Hostię podnosił do góry i wypowiadał Chrystusowe słowa: ”To jest Ciało Moje”. A teraz to Chrystus o nim mówi: „Pójdź umiłowany. Pójdź za dobre życie. Życie przepełnione cierpieniem, radośnie znoszonym, z cierpliwością, z pogodzeniem. Do radości Nieba”.

Jubileusz 25-lecia kapłaństwa, 2019 rok (ks. Bogdan drugi z lewej)

Łączymy się w bólu z najbliższą rodziną księdza Bogdana. Mamie chcemy dedykować szczególny sposób słowa świętego Alojzego Gonzagi, który napisał: „Gorąco pragnę, aby Ty o moja Matko, uważała moją śmierć za radosne wydarzenie. Abyś towarzyszyła mi Matczynym błogosławieństwem wtedy, gdy będę przemierzał ową drogę, aż dojdę do brzegu, gdzie się mieszczą wszystkie moje nadzieje”. Rodzeństwu i wszystkim najbliższym naszego współbrata dedykujemy słowa świętego Ambrożego: „Śmierć jest przejściem, które obowiązuje wszystkich. Trzeba, abyś ustawicznie przechodził ze skazitelności do nieskazitelności. Ze śmierci do nieśmiertelności. Z niespokojności do spoczynku. Niech nie przeraża cię imię śmierci, ale radują dobrodziejstwa szczęśliwego przejścia”. I dla nas wszystkich, uczestników tej dziękczynnej, choć żałobnej uroczystości słowa świętego Augustyna: „Śmierć, której ludzie się boją, to jest odłączenie duszy od ciała. Natomiast śmierć, której ludzie się nie boją, a bać się powinni, to jest odłączenie od Boga. Bójcie się odłączenia od Boga.”

Śp. ksiądz Bogdan prowadził m.in.:

• przygotowanie dorosłych do sakramentów świętych;

• indywidualny kurs przedmałżeński;

• warsztaty ikonograficzne;

• wypominki roczne;

• kronikę;

• Domowy Kościół (1 Krąg);

• Michalickie Orędownictwo Dusz Częściowych.

J. Mikołajczyk

___________________________________________________________

 
www.jmikolajczyk.pl